Strona:F. A. Ossendowski - Staś emigrant.djvu/77

Ta strona została uwierzytelniona.

stanowczej decyzji, zaprosili Stanisława Basiewicza.
Młody adwokat stawał się natychmiast i oznajmił głosem stanowczym:
— Wina ciąży na białych ludziach, panowie. Musicie więc przyjąć warunki Rambasa, bo innego wyjścia nie macie.
Usłyszawszy tę radę Stanisława, oficer skoczył ku niemu z pięściami i zawołał:
— Każę aresztować pana, jako zdrajcę i cudzoziemca, sprzyjającego buntownikom!
Adwokat z godnością i spokojem odparł:
— Za to słowo „zdrajca“, jako za oszczerstwo, pociągnę pana do odpowiedzialności, co zaś do nazwania mnie cudzoziemcem, pan porucznik grubo się myli. Jestem obywatelem Wielkiej Brytanji w jej dominjum kanadyjskiem!
Oficer zmieszał się, lecz usiłował nadrabiać miną i pogróżkami.