Hiram z towarzyszami wsiedli do łodzi i ruszyli ku Czerwonym Skałom.
Gdy czółna ich minęły granicę miasta, z brzegu rozległ się przeraźliwy świst, po którym z krzaków wyjechał konny Indjanin i uczynił ręką znak, aby łodzie przybiły do piaszczystej łachy.
Zakładnicy spełnili rozkaz i wyszli na brzeg. Tłum Irokezów otoczył ich natychmiast i, związawszy ręce, uprowadził do lasu.
Hiram Smith poznał wśród Indjan Uangorona, noszącego rękę na opasce.
— Poderżniecie nam gardła i zdejmiecie skalpy... — mruknął z pogardą i nienawiścią Anglik.
Młody wódz spojrzał na niego bacznie i przenikliwie, lecz nic nie odpowiedział.
Tymczasem oficer, przypuszczając, że Indjanie zgromadzeni są w obozie Czarnego Sępa, postanowił przedrzeć się przez osłabione posterunki czerwonoskórych wojowników.
Strona:F. A. Ossendowski - Staś emigrant.djvu/79
Ta strona została uwierzytelniona.