wanej na poczekaniu palarni, Plen zaś, przedstawiwszy się sędziemu, jako lekarz dyplomowany, dowiódł, że śmierć nastąpiła w sposób naturalny od przewlekłej dusznicy, podczas gdy zmarły kupiec szukał w zajeździe przybyłego podobno z południa plantatora. Czeng-Si został uratowany i najzupełniej usprawiedliwiony, tembardziej, że cały jaomyń przysięgał, iż, jak długa jest Fu-Tien-Koo, — żadnej palarni od cesarskiego jeszcze dekretu przeciwko opjum z r. 1903 nigdy na niej nie wykryto. Eksportera „wyeksportowano“ z lokalu i w dwa dni potem chowano; w kondukcie pogrzebowym zwracał na siebie powszechną uwagę cudzoziemców smutny, poważny Chińczyk w tradycyjnych białych szatach żałobnych. Był to właściciel palarni, w której kupiec włoski wyzionął ducha, wypaliwszy jedną po drugiej trzy porcje trującej smoły makowej.
Później wyjaśniły się inne możliwości eksploatowania Plena. Stało się to wtedy, kiedy zaczęli przychodzić do niego chorzy po poradę i ratunek. Czeng-Si, namyśliwszy się poważnie i wszechstronnie, zaproponował Plenowi założenie małej lecznicy dla przychodnich chorych. Opuszczający się coraz bardziej na dno bezwładu woli Plen uchwycił się tej myśli, jako deski ratunku, spodziewając się, że ulubiona praca, być może, podźwignie go z ostatecznego i uświadomianego wyraźnie upadku, dopomagając mu do wyrwania się z władzy nałogu. Istotnie praca ustaliła narazie pewien ład w jego życiu i nawet uregulowała nabyte już nawyki nałogu. Zaczął palić określone ściśle dawki w surowo przestrzeganych odstępach czasu i nie nadużywał nadmiernych porcyj. Wkrótce jednak powrócił na nowo
Strona:F. A. Ossendowski - Szanchaj - I.djvu/131
Ta strona została przepisana.