Strona:F. A. Ossendowski - Szanchaj - I.djvu/247

Ta strona została przepisana.

jakiś biały okręt wojenny na przesadnie lazurowem morzu. Ten sztych w wąskiej ramce lejtenant umieścił nad łóżkiem i dowodził, że spojrzawszy na obrazek, czuje się w kabinie okrętowej, gdzie przez iluminator widzi biały krążownik, prujący fale morskie. Miczurin prawie nie pił, a w najniebezpieczniejszym dniu — w niedzielę, żeby uniknąć pokusy, szedł z wizytą do Wagina lub też do d-ra Plena, gdzie rozpoczynał kazanie na temat zgubnego wpływu opjum i pogardy, jaką wzbudza każdy nałóg.
— No-no! — śmiał się Plen. — Gdyby mi ktoś powiedział, że będę zmuszony cierpliwie wysłuchiwać takiego kaznodziei z Armji Zbawienia, tobym kazał staremu So-hai dowcipnisia wyrzucić z palarni! Co się z tobą dzieje, sympatyczny gorylu? Wygrałeś miljon tael w ma-chong‘a? Usynowił ciebie król herbaciany Sun-Y-Li? Czy może przypadkiem upadłeś na głowę?
Przemiany, zachodzące w psychice Miczurina, można było nazwać „przebudzeniem zmysłu kultury“. Ten okres transformacji trwał dość długo i pochłaniał go całego. Lejtenant szedł etapami — od europejskiego garnituru do sztychu z okrętem, od ogolenia twarzy — do czystych paznogci, od gwałtownego zmniejszenia porcji alkoholu — do potrzeby modlitwy; od zaniechania ohydnych przekleństw — do obcowania z ludźmi kulturalnymi i inteligentnymi. Przeszedłszy niezliczoną ilość etapów — mniejszych i większych, małoznaczących i radykalnych, — rozpoczął nową wędrówkę psychiczną i etyczną. Wstydzić się począł swej przeszłości, żałował gorzko, że chwalł się niegdyś przed Waginem swemi „talentami“, gdyż obawiał się, że przyjaciel