Strona:F. A. Ossendowski - Szanchaj - I.djvu/272

Ta strona została przepisana.

wydawało, lekceważenie i milczącą wyrozumiałość dla jego mimowolnych błędów w wypowiadaniu się lub postępowaniu.
— Zapewne myślą sobie w tej chwili: czegóż można się spodziewać po pijanym dozorcy „Gospody“ i organizatorze napadu kasiarzy na firmę Lao-Kuna? — myślał chwilami lejtenant, a wtedy serce jego napełniało się goryczą.
Przechodziła ona jednak w żrącą truciznę, gdy, opowiadając coś z zapałem i mówiąc rzeczy niezmiernie ważne, bo przeznaczone wyłącznie dla Ludmiły, spostrzegał nagle obojętność na jej twarzy, a nawet jakgdyby zniechęcenie w oczach, że odrywa ją od jej własnych myśli, niedostępnych dla niego, i wyprowadza ją ze zwykłego skupionego nastroju, którego bał się, jak boi się idący do szturmu żołnierz kulomiotów — niewidzialnych z poza okopu reduty. Spostrzegawczość i podejrzliwość zakochanego człowieka jemu pierwszemu odkryła nowe i tragiczne horyzonty. On właśnie dojrzał dziwnie badawcze, czegoś szukające spojrzenia Ludmiły, skierowane na Sergjusza, i ten wyraz ostrego i niecierpliwego oczekiwania na jej smagłej twarzy.
Ludmiła była dobra i uprzejma dla niego, jak również i pani Somowa, która szczególnie przywiązała się do tej prostej, zrozumiałej w każdym odruchu duszy, ale Miczurin — zatruty już podejrzliwością i wyrzutami sumienia — objaśniał ten stosunek do siebie inaczej, niż było to w istocie.
— Usiłują wyrazić mi swoją sympatję, aby ośmielić i podciągnąć do swego poziomu mnie — uleczonego pijanicę, brutala i bandytę!...