Strona:F. A. Ossendowski - Szanchaj - I.djvu/287

Ta strona została przepisana.

bo przemysłowiec miał jakieś akcje i umiał je realizować. Teraz jednak nie mówiono o obu przyjaciołach, gdyż okazało się, że akcje Awałowa były oddawna wycofane z obiegu, więc bankierzy chińscy, potraciwszy na nich sporo pieniędzy, wpakowali obydwu do więzienia, gdzie przedtem starodawnym zwyczajem poddano ich chłoście. Ponieważ wszystkie pisma chińskie i niektóre angielskie skwapliwie całą tę sprawę wywlokły przed forum publiczne, wybuchnął skandal, niezmiernie szkodliwy dla rosyjskiej emigracji, pozbawionej jakiejkolwiek obrony prawnej.
Pani Somowa nie spostrzegła też kilku panienek, znanych jej z nazwisk i spotykanych w „Wołdze“. Zapytała o nie mecenasa, a ten, wciskając w oko monokl, odpowiedział patetycznym szeptem:
— Przekleństwo naszej doli wygnańców, droga pani! Istne przekleństwo... Te panienki zboczyły z uczciwej drogi, zbłądziły i zginęły bezpowrotnie w otchłani rozpusty tego Babilonu!
Pochylając się niżej i zasłaniając sobie usta dłonią, dodał:
— Mamy wiadomości, że bywają po nocach... w tych strasznych domach... na wybrzeżu Suczou-Creek...
Pani Somowa zacisnęła blade wargi. Słyszała ona o nie jednej już tragedji zabłąkanych tu bezbronnych kobiet. Przerażało ją to zawsze, jednak nie samo „zboczenie z uczciwej drogi“, gdyż wiedziała, że ta sławetna „uczciwa droga“ w warunkach szanchajskich prawie zawsze była głodem, chorobą, ostateczną nędzą, z której nikt nie usiłował wyciągnąć kobiety, czepiającej się wreszcie ostatniego środka