Strona:F. A. Ossendowski - Szanchaj - I.djvu/325

Ta strona została przepisana.

już pewne atuty w ręku. Mam nadzieję, że mój projekt powinien się udać. Jedyną przeszkodą dotychczas dla podniesienia ruchu mongolskiego i muzułmańskiego na terytorjum Chin był baron Ungern von Sternberg. Ale baron popełnił szalone błędy!
— Cóż takiego? — zainteresował się Ti-Fong-Taj, podsuwając pułkownikowi kasetę z papierosami. — Dawno nie miałem o nim żadnych wiadomości. Nie znajduję nikogo, kto chciałby pojechać do Urgi i zbadać sytuację. Na moje ogłoszenie w pismach nie miałem ani jednej oferty.
— Zapewne! — uśmiechnął się drapieżnie Wali-chan. — Baron w jakimś szale okrucieństwa kazał wymordować wszystkich Chińczyków i tem popsuł sobie opinję w kraju, narobił sobie nieprzejednanych wrogów, nawet śród książęcych rodów mongolskich i zaniedbał najważniejszej sprawy — walki z bolszewikami i nawiązania stosunków z muzułmanami w Turkiestanie, Kirgizami i Tatarami... Jako buddysta, miał nawet podobno zamiar zaniechać przymierza z wyznawcami Islamu i sprzeciwia się, aby miał to uczynić arcykapłan — Żywy Budda... Jeżeli baron nie opamięta się — zginie! Wojsko jego topnieje, tymczasem z nielicznej, zaledwie dwa miljony liczącej ludności mongolskiej, której prawie dwie trzecie mężczyzn należy do kasty lamów, nie zdoła on zwerbować liczniejszego oddziału... Pierwsza zatem porażka i — koniec!
Zapadło milczenie. Wyczuwało się naprężenie, które wytwarza się zwykle przed jakąś stanowczą chwilą. I chwila ta istotnie nastąpiła, kiedy Ti-Fong-Taj niemal surowym i zarazem niespokojnym głosem zadał pytanie: