Strona:F. A. Ossendowski - Szanchaj - II.djvu/143

Ta strona została przepisana.

Artura“ ogłaszały publiczne zebranie w wiekiej sali rady miejskiej, gdzie miał wystąpić Mistrz. Dochód z tego przedsięwzięcia miał być ofiarowany na założenie w Nowym Yorku „Akademji Ducha“ z filjami w różnych miastach, a między innemi — również i w Szanchaju.
Miczurin, przeczytawszy afisz, poczuł, że serce mu nagle bić zaczęło gwałtownie. Powracał do domu smutny i zamyślony. Dostatecznie poznał Ludmiłę, aby nie wątpiła, że nie zatrzyma się przed wystąpieniem przeciwko „fałszywemu prorokowi“. Gdy przyjrzał się jej uważnie, jeszcze bardziej utwierdził się w tem przekonaniu. Z niepokojem więc oczekiwał dnia wyznaczonego na zebranie.
Nie wiedział o tem, że jacyś ludzie przychodzili do biura Jun-cho-sana, wypytując go o ceny różnych produktów i obiecując mu znaczne zamówienia. Zwiedzając jego składy, zachwycali się małym domkiem i zręcznie wypytywali Chińczyka o jego mieszkańców i tryb ich życia. Ci sami ludzie przyglądali się też powracającym do domu Miczurinowi i Ludmile, a nawet nieznacznie sfotografowali ich.
Wreszcie nastał dzień publicznego wystąpienia „mistrza“. Była to niedziela. Od samego rana Miczurin czuł trwogę, której niczem nie mógł rozproszyć. Wreszcie zapytał Ludmiły, czy wybiera się do rady miejskiej. Otrzymawszy twierdzącą odpowiedź, gorąco prosił ją, by zaniechała swego zamiaru.
— Co panią obchodzić może ten amerykański szczekacz i spekulant? — wołał.
Spojrzała na niego poważnie i odpowiedziała z porywem:
— Muszę bronić idei Boga i Świętej Trójcy! —