Strona:F. A. Ossendowski - Szanchaj - II.djvu/165

Ta strona została przepisana.

jest zbyt żywotny, by nie móc znaleźć w sobie sił do przeżycia odmowy. Cóż się więc stało po tym fakcie? Ludmiła musiała szukać ujścia dla swej troski i zgryzoty, pogłębionej obecnością Miczurina... W tem właśnie tkwi zagadka listu Plena! Cóż mogła zrobić Ludmiła, cicha, zgnębiona, zapracowana? Niezawodnie zjawił się ktoś, kto bezwiednie czy umyślnie wziął udział w tych powikłanych przeżyciach dwojga ludzi — bardzo dla siebie przyjaznych, ale idących różnemi drogami serc. Jak w tym wypadku postąpił Miczurin? Cofnął się, czy też rozpoczął walkę?
Na tem utknęły rozumowania i intuicja Wagina. Rozum nie dał mu żadnej odpowiedzi na tak bardzo ważne pytanie. Intuicja zaś stanęła na rozstaju. Wagin widział mglistą, ginącą woddali postać Miczurina w dwuch naraz odmianach. Zdumiewająco cichego i jakgdyby ukojonego i tuż obok — innego — ponuro groźnego i nieustępliwego.
I znowu zjawiła mu się Ludmiła — blada, bezwładna, o skrzepłej, ale jakżeż natchnionej i uduchowionej twarzy. Gdybyż mógł zobaczyć jej oczy! Zrozumiałby wtedy wszystko i wiedział, co powinien robić...
Wagin miotał się i dręczył, jak skazaniec. Pragnął podzielić się z kimś swoją troską i niepokojem. Ta potrzeba odezwała się w nim nagle. Nawet nie bardzo się temu zdziwił, chociaż po raz to pierwszy po tragicznie zakończonej miłości jego, pociągnęło go do ludzi, aby znaleźć u nich zrozumienie, współczucie i ukojenie. Narazie nie widział nikogo w swojem otoczeniu, z kimby mógł o tem pomówić szczerze i poważnie. Szyper Bojcow zupełnie się do tego nie nadawał. Po szalonej walce o byt w obcem środo-