panji. Pułkownik oddawna uświadomił sobie jeszcze jedno bardzo niebezpieczne, prawie uniemożliwiające prowadzenie wojny zjawisko. Polegało ono na wytworzeniu się osobnej kasty żołnierzy, uważających wojnę za zwykły zawód i przemysł. Tę z każdym miesiącem liczniejszą kastę stanowili przeważnie dawni bandyci z północnych prowincyj i z Mandżurji, Mongołowie z Czacharu i Ordosu, piraci z zatoki Kantońskiej, zwolnieni z więzień przestępcy, najzuchwalsi z pośród miljonowych tłumów bezdomnych i bezrobotnych kulisów — ludzie o szalonej nieraz odwadze, obojętni na śmierć, chciwi i okrutni, szukający możliwości przeżycia choć kilku dni w dostatku i bujnej radości. Tworzyła się nowa warstwa społeczna — najemne wojsko, liczące się tylko z wysokością żołdu i warunkami, w których łatwiej było o zdobycz, o bezkarne plądrowanie zajętego terytorjum i wszelkie gwałty, dokonywane w ogólnym zamęcie, jakgdyby z zemsty za podłe, nikczemne życie tych miljonów dziedzicznych nędzarzy, pozostawionych przez rząd i społeczeństwo na łasce ich strasznego losu. Cały wysiłek kół wojskowych skierowano na wytworzenie kadr armji z wieśniaków i mieszczan, posiadających pewną ustaloną ideologję i dobrze przeszkolonych. Szło to jednak opornie. Na przeszkodzie bowiem stała tradycyjna odraza Chińczyków do armji i ich łagodne usposobienie. Jednak udało się już w każdym niemal pułku utworzyć mocny rdzeń z pewnych i dyscyplinowanych żołnierzy. Słaba to jeszcze była i nieliczna siła, jednak pozwalała już na oparcie się na niej. Do tych to ludzi w krytycznej chwili pobiegła myśl Chaj-Czina. Wydał potrzebne rozkazy. W chwilę potem z obu
Strona:F. A. Ossendowski - Szanchaj - II.djvu/189
Ta strona została przepisana.