Strona:F. A. Ossendowski - Szanchaj - II.djvu/215

Ta strona została przepisana.

Powróciwszy do siebie, zaczął przygotowywać materjały do wyznaczonej przez Ti-Fong-Taja narady. Pozostawała mu jeszcze cała godzina. Zatelefonował więc do biura i kazał przynieść sobie gazety. Przeglądając „China‘s Daily News“, przeczytał opis bitwy w rejonie jeziora Pojang.
— Historyczny i konserwatywny Nań-Czang został uratowany, co zawdzięczyć musi talentowi dowódcy południowej grupy, dzielnemu pułkownikowi Chaj-Czinowi, który w najtrudniejszych warunkach nie stracił spokoju prawdziwego wodza. Cała armja nankińska wstrząśnięta jest śmiercią pułkownika. Dziwnym zbiegiem okoliczności zginął on przy samym końcu ataku. Zabitego Chaj-Czina wraz z adjutantem jego znaleziono na szosie, gdzie dosięgły ich zbłąkane kule, gdy śledzili za przebiegiem bitwy. Świadczy o tem mapa, znaleziona przy poległym adjutancie.
Tak pisał korespondent wojenny z Czangszy.
— Chaj-Czin nie żyje! — westchnął Wagin.
Po chwili na twarzy jego pojawił się uśmiech goryczy. Ze smutkiem, kiwając głową, szepnął:
— Biedny, biedny pułkowniku, nie udała ci się próba!
Zastosował tę myśl do własnych przeżyć i natychmiast uczynił trzykrotny znak krzyża świętego i powtórzył z wiarą:
— Tylko Ty, Zbawicielu! Tylko Ty możesz sługom swoim dać łaskę szczęścia!
Zadzwonił telefon. Komprador zapraszał Wagina na naradę.