sobą — przedstawicieli rasy białej. Tymczasem nie jesteśmy w stanie wziąć na siebie odpowiedzialności za wszystko i za wszystkich! Żyjemy w okresie budowy gmachu. Zrobiliśmy, co mogliśmy. Otoczyliśmy budujący się gmach ścianą, ale czyż jesteśmy obowiązani płacić odszkodowanie temu, kto przełazi przez ścianę, a tam spadająca cegła nabiła mu guza? Proszę więc o zaufanie do nas! Użyjemy dostarczonej broni wyłącznie w dwóch kierunkach — na zwalczenie komunizmu i na wzmocnienie władzy i autorytetu jedynego rządu, któremu będę miał zaszczyt zreferować przemówienie szanownych panów, zdumiewających mnie swoją mądrością, szlachetnością i niezrównanym taktem!
Po przemówieniu wice-ministra nikt nie zapisywał się do głosu, więc wstał Wali-chan i wygłosił krótką, żołnierską mowę:
— Nie jestem ani Chińczykiem, ani Japończykiem! U tych i u tamtych sojuszników jasno widzę robotę nad wymieceniem z Azji komunizmu. Grozi on Chinom, grozi też i Japonji przeludnionej, cierpiącej od bezrobocia i uprzemysłowionej. Jestem przekonany, że, gdyby Japonja na pierwszym planie postawiła walkę z komunizmem, a następnie — współdziałanie w zorganizowaniu republiki chińskiej, — odpadłyby wszystkie kwestje sporne. Do takiej współpracy ja, jako przedstawiciel Mongołów i Muzułmanów zachodnich i południowych, nawołuję oba wielkie narody Dalekiego Wschodu, któremu przyświeca olbrzymi cel — zjednoczenie Azji!
Rozpoczęły się narady grupowe, odczytywanie wniosków, korygowanie i uzgodnienie ich, aż wreszcie osiągnięto porozumienie. Japończycy ustąpili
Strona:F. A. Ossendowski - Szanchaj - II.djvu/226
Ta strona została przepisana.