przyjąć jego oferty. Mówił o wypadku z Ludmiłą, o swoim niepokoju o nią, o marzeniach na przyszłość, o stosunkach z Ti-Fong-Tajem, którego nie wypadało porzucić, zanim się nie znajdzie odpowiedni zastępca.
— Jednak, — zakończył swe opowiadanie Wagin, — będę zawsze pamiętał, że mam w Anglji wiernego przyjaciela, do którego w chwili potrzeby będę mógł zwrócić się z prośbą o pracę. To da mi tak niezbędny teraz spokój i możliwość wyzbycia się wielu dręczących mnie wątpliwości, co do mojej akcji w Chinach. A mam co do niej nader poważne zastrzeżenia, drogi mr. Hastings! Tak poważne, że w pewnych momentach patrzę na swoją pracę — jako na szczytną misję walki z komunizmem, w następnej zaś — jak na zdradę wobec rasy, do której należę organicznie i duchowo! Te wątpliwości zatruwają mi życie i, gdyby nie warunki, zmuszające mnie do niewątpliwie lojalnego zarobku, oddawna porzuciłbym mego bardzo miłego, zresztą, kompradora!
Wagin znowu, idąc za prądem ciągle nurtującej go myśli, powrócił do Ludmiły i opowiedział słuchającemu go uważnie Anglikowi wszystko, co przeżył z nią i z jej powodu, przedstawił kochaną dziewczynę w świetle swego serca, nie ukrył własnej przeszłości, dając tem dowód pełnego zaufania, i opisał ze wszystkiemi szczegółami ludzi, z którymi w tak przypadkowy sposób związał go los.
— Prawdziwa tragedja, gehenna życia!... — mruczał coraz bardziej wzruszony Hastings, ściskając dłoń Sergjusza. — Boże, jakżeż będę szczęśliwy, gdy skończy się ta męka wasza i znajdziecie wszyscy
Strona:F. A. Ossendowski - Szanchaj - II.djvu/231
Ta strona została przepisana.