Strona:F. A. Ossendowski - Szanchaj - II.djvu/276

Ta strona została przepisana.

europeizowany „a very new chinese gentleman“, jak sam siebie oceniał. Kapitanowie po raz ostatni urżnęli się w Fati, obrócili „w perzynę“ przytulny „Dzwonny podmuch“, dobrze zarabiający na wojowniczych temperamentach obu żeglarzy, i wyciągnęli wreszcie kotwice z zamulonego dna zatoki kantońskiej.
Dla Wagina zaczęła się druga część jego roboty. Musiał doręczyć broń dowódcom brygad, sprzyjających rządowi. Praca szła szybko, gdyż oficerowie robili wszystko z wielkim pośpiechem, jakgdyby groził im rychły wybuch wojny. Młodzi generałowie podobali się Waginowi. Spokojni, energiczni i poważni odrzucili od siebie tym razem chińskie mitręgi, zwłokę i wykręty. Pomiędzy nimi a Waginem ustaliły się przyjazne i pełne zaufania stosunki. Jednak to też wzbudziło jego obawy, z rozmów bowiem wywnioskował, że korpus kwantuński i garnizon kantoński bynajmniej nie żywiły przyjaznych dla Nankingu uczuć.
— Wiemy tu dokładnie, że japońska dyplomacja ma znaczne wpływy na prezydenta i na rząd — mówił komendant twierdzy, generał Mi-Hun-Szi. — Nie wykluczone jest, że tam się dogadają do japońskiej okupacji północnych prowincyj, a kto wie — może nawet do uszczuplenia naszego terytorjum. Musimy być przygotowani do wojny z ustępliwym rządem i w tym samym czasie — z Japonją! Jak pan widzi, musimy mieć karabiny, aby powiększyć kadry uzbrojonych żołnierzy i zaopatrzyć artylerję w pociski!
Zaśmiał się chytrze i zatarł ręce. Wagin czuł się nieco upokorzonym. Mogło się wydać, że został wywiedziony w pole, lecz uspokoił siebie tem, że lojalnie spełniał zlecenie rządu chińskiego i rozkaz kompradora, najwięcej jednak tem, że przyszedł mu na myśl