Strona:F. A. Ossendowski - Szanchaj - II.djvu/74

Ta strona została przepisana.

zdecydowana ostatecznie. Pomyślał z wdzięcznością o dawnym, strasznym wrogu — Abramie Chackelesie, bo on-to, już nieistniejący, dopomógł mu wybrnąć z ciężkiego okresu wahań i zbliżyć się wreszcie do określonego punktu, od którego zacznie teraz wykonywać plan własnego życia.
W domu czekał na Wagina szyper Bojcow, zaproszony przez gościnnego Lu-Huna na obiad. Oprócz gospodarza obecni byli dwaj synowie jego — młodzi ludzie, niedawno przybyli do Chin z zagranicy. Jeden z nich studjował prawo w Londynie, z czego był bardzo dumny. Ledwie poznawszy obu Rosjan, zaraz wcisnął im do rąk swoje bilety wizytowe. Rzuciwszy na nie okiem, Sergjusz mimowoli uśmiechnął się, gdyż przeczytał: „Ku-Lu-Hun of University of London“. Wybadawszy ostrożnie młodzieńca, dowiedział się, że dopiero drugi rok uczęszcza na prawo, co naturalnie nie upoważniało początkującego studenta do tak szumnego tytułu.
— Pozostało panu jeszcze trzy lub cztery lata do skończenia studjów, — zauważył Wagin, chowając bilet do pugilaresu.
— Ani mi się śni! — zawołał pogardliwym tonem Ku-Lu, poprawiając krawat. — Profesorowie wygłaszają nam bzdury i komunały, któremi Anglicy usiłują nagiąć prawo do swoich interesów kolonjalnych!
— Przepraszam, ale chyba nietylko o kolonjalnej polityce opowiadają panom profesorowie angielscy — wybitni zresztą prawnicy, ale i...
— Prawo angielskie i wogóle europejskie nic mnie nie obchodzi! — wydął wargi młodzieniec. — My — młodzi, inteligentni Chińczycy na innych zasadach zbudujemy nasze nowe prawo, wolne od wszelkiej