— Ho, ho! Nic osobliwego! Jest to wielka pani... Sławna artystka!... Ależ musiałeś się znudzić, bo znasz się na muzyce, jak ośmiornica na serze, Enriko! Cha-cha!
— Rzeczywiście, nie znam się na muzyce, ale gdy śpiewała mi donna Ineza, myślałem, że jestem w jakimś innym świecie... Przepięknie!
W ten sposób mulat przerwał wszelkie dalsze pytania i żarciki, a gdy dodał, że poznał artystkę, bo musiał doręczyć jej list od gubernatora kolonji — koledzy uwierzyli mu. Coprawda, narazie tylko, ponieważ wszędzie wścibiający nos Lope wyszperał wkrótce, że Enriko coraz częściej powraca do domu po północy, doprowadzając do rozpaczy cnotliwą wdowę — donnę Marję.
Informacje ciekawego Lope Huertas’a były istotnie ścisłe. Enriko Kastellar powracał nieraz do domu po północy.
Donna Ineza po pierwszej wizycie pięknego mulata nie dała za wygraną.
Otrzymawszy od niego nazajutrz kwiaty, przysłała mu bilet do opery. Ujrzał ją na scenie, podziwiał jej talent aktorski i z zapartym oddechem słuchał śpiewu. Bił brawo, jak wściekły, chwilami miał łzy w oczach. W ostatnim antrakcie otrzymał kartkę od artystki. Po przedstawieniu czekał na nią długo, aż wyszła blada i zmęczona, z oczami, w których nie zgasło jeszcze podniecenie.
— Przejdźmy się trochę! — zaproponowała. — Muszę ochłonąć i uspokoić się. Występy kosztują mię drogo. Wkładam w rolę wszystkie swoje siły i całą namiętność, nino!