W prasie wynikła z tego powodu ożywiona polemika, przechodząca w niezwykłą zaciętość. Przerwał ją gwałtownie, przeciął, niby nożem, uwielbiany pisarz, przebywający na wygnaniu, — Blasco Ibanez.
Dając wywiad jakiemuś dziennikarzowi amerykańskiemu, oznajmił:
Taka ocena sławnego pisarza niezmiernie podniosła znaczenie Enriko Kastellara w inteligentnych kołach Hiszpanji. Stał się powszechnie znanym i okrył się sławą.
To nakładało na mulata nowy, najcięższy obowiązek. Musiał teraz spełnić przysięgę, daną Lizie. Nie wiedział jednak, jak ma postąpić.
Długo rozważał możliwe wyniki nieuniknionego spotkania z hrabią de l’Alkudia, wreszcie postanowił zasięgnąć rady u ludzi doświadczonych. Przebierał w pamięci wszystkich, aż zatrzymał się na jednym.
Pewnego wieczora wszedł do gabinetu don Jeronimo Atocha.
— Dzień dobry, caballero! — ucieszyła się łysa, żółta czaszka, otoczona obłokiem dymu. — A co? Huczek, huczek biegnie po całej Hiszpanji!... Kastellar, Kastellar i wciąż tylko Kastellar! Sława i w przyszłości — zapewniony majątek, jeżeli... nie wyschnie atra-