Strona:F. A. Ossendowski - Tajemnica płonącego samolotu.djvu/182

Ta strona została przepisana.

Dwóch oficerów wystąpiło z szeregu i, odsalutowawszy, wybiegło z kancelarji. W kilka minut potem warkot motorów oznajmił odlot płatowców, a dwa wybuchy zrzuconych bomb wstrząsnęły powietrzem.
Stojący na wieżyczce obserwacyjnej oficer telefonował do sztabu:
— Widzę słup dymu... płomienie... Aparaty rozpoczęły drugie koło...
Dwa nowe wybuchy szarpnęły szybami kancelarji.
Zaczął dzwonić telefon.
— Niech wywieszą sygnał powrotu do bazy! — krzyknął pułkownik, wysłuchawszy rozkazu. — Buntownicy poddali się...
W kilka minut potem dwa samoloty, okrążywszy lotnisko, wylądowały koło hangarów.
Piloci, odpinając rzemyki hełmów, biegli do sztabu.
— Kapitanie Kastellar! — zawołał pułkownik. — Komendant miasta żąda, aby pan natychmiast przybył do jego biura!
— Rozkaz! — odpowiedział młody oficer o twarzy ciemnej, ponurych oczach i grubych wargach, mocno zaciśniętych, poczem, skłoniwszy się, wyszedł z kancelarji.
Kapitan Enriko Kastellar, powróciwszy z biura komendantury, odleciał natychmiast. Otrzymał zlecenie krążyć dla postrachu rewolucjonistów nad stolicą i śledzić, aby buntownicy nigdzie nie mogli zgromadzić znaczniejszych sił.
Powrócił dopiero wieczorem i w pokoju swoim znalazł dodatek do „La Verdad“, przyniesiony przez ordynarna.
Rzucił mu się w oczy czerwonemi czcionkami złożony tytuł:

„Zbombardowanie koszar. Kapitan sztabu generalnego, słynny lotnik wojskowy, Enriko Kastellar,