niewinnego, bezbronnego ptaka, czy do drapieżnej, plamistej kotki…
W dzień na piaszczystych łachach i na niskich, bagnistych brzegach roi się od ptactwa wodnego.
Strzelaliśmy tu dużo i zebraliśmy wcale pokaźną kolekcję okazów ornitologicznych. Mamy dużo różnych nieznanych nam kulików, pięknych Lobivanellus Senegalensis z żółtemi narościami, opuszczającemi się od dzióba, ibisów, kormoranów, czapli, czubatych żórawi (Balearica coronata) i wreszcie zabitego przez jednego z moich pomocników olbrzymiego bociana (Mycteria Senegalensis), o pięknych czarnych i białych piórach, czerwonych nogach, niestety odciętych kulą z polskiego karabinu, i czerwonym dzióbie z szeroką czarną przepaską na nim.
Na brzeg wychodzą czasem w południe pentady czyli dzikie perliczki i stada kuropatw, a po zachodzie słońca, nad samą wodą, prawie prując ją piersią, lecą sprawne hufce białych czapli (Ardea ibis) — przyjaciół krów, baranów, osłów i… krokodyli.
Krokodyle są tu nazywane „kajmanami“. Jest to oczywista pomyłka, zresztą podkreślona przez kilku francuskich zoologów, wskazujących też, że miejscowego lamparta koloniści sudańscy i gwinejscy niesłusznie nazywają „panterą“.
Gdy w Warszawie pokażę skóry tych „panter“, wszyscy się przekonają, że są to skóry lamparcie. Prawda, że Gwinea i Sudan posiadają dwie odmiany lampartów: jedna — pospolita o jasnej skórze w czarne cętki, druga — znacznie rzadziej spotykana, o skórze mającej
Strona:F. A. Ossendowski - Wśród czarnych.djvu/102
Ta strona została uwierzytelniona.