Strona:F. A. Ossendowski - Wśród czarnych.djvu/128

Ta strona została uwierzytelniona.

Widzę, jak przez gęstą wysoką brussę do ciemnych widm podobne przemknęły dwie końskie antylopy, ogromne, większe od mułów, o pięknych rogach. Były to tak zwane Bubalis maior. O strzelaniu niepodobna było myśleć, bo widma te przemknęły i znikły. Szedłem ich śladami i przez dobre dwie godziny tropiłem je, lecz odbiegły daleko.
Strzelaliśmy później pasiaste antylopy „minnan“ (Tragelaphus scriptus), małe antylopy, dzikie perliczki i kuropatwy, a wcale niezła z tego uformowała się kupa.
Było dość jedzenia i dla nas i dla naszych murzynów, a ci to mają apetyty!
Jeszcze na murzynów Bambara, wyznających islam, jest jakaś rada. Mianowicie nie jedzą mięsa zwierza i ptaka, o ile przed śmiercią myśliwy nie przerznął mu gardła, obróciwszy zranione zwierzę na wschód i wymówiwszy sakramentalne „Bismillach“. Nasi zaś Bambara są fetyszystami, więc nic ich nie wstrzymuje i pożerają wszystko, nic od zabitej sztuki nie pozostawiając.
Przypomniały mi się na Baulé mongolskie moje czasy. Dobrze i obficie zajadają Mongołowie, lecz murzyni więcej mi zaimponowali, bo mieli apetyt krokodyla, zęby lwa, żarłoczność pantery, żołądki hipopotama, siłę trawienia strusia. Może też z tego właśnie powodu obierają oni swymi „totemami“, czyli protoplastami, te właśnie zwierzęta?
Przez sześć dni polowaliśmy w brussie za Baulé ale, jak już wspomniałem, głównym naszym celem było polowanie na hipopotamy.
Zupełnie świeżych śladów tych potworów spotyka-