Prawie tuż obok tych prac kulturalnych płynie nienaruszone niczem życie tubylców. Murzyni różnych szczepów, oddawna mieszkający wpobliżu Nigru, w jego szerokiej dolinie, trudnią się rolnictwem i rybołówstwem.
Zawdzięczając uprzejmości p. gubernatora Sudanu, zorganizowano dla nas w Segu tradycyjny połów ryb, przy udziale setek łodzi (pirog) i paru tysięcy rybaków, przybyłych z okolicznych nadbrzeżnych wiosek ze swemi sieciami, harpunami i włóczniami do zabijania ryb.
Na czele olbrzymiej flotyli łodzi stoi „wódz połowu“ i jego rozkazom każdy rybak podlega.
Na dany przez wodza znak, zbite przy brzegu w bezładną kupę łodzie zaczynają formować szyk bojowy. Z kupy jedna po drugiej wysuwają się łodzie i zaczynają przecinać rzekę. Po pewnym czasie szeroki na dwa kilometry Niger zostaje przegrodzony całkowicie od brzegu do brzegu łańcuchem, którego każde ogniwo stanowi łódź rybacka. Łańcuch ten, znoszony prądem, wygina się coraz bardziej, tworząc olbrzymi łuk i grożąc przerwaniem się, lecz co chwila widać mknące z różnych stron coraz to nowe i nowe łodzie. Czarni, nadzy wioślarze, nisko pochylając zgrabne, lśniące się na słońcu grzbiety, zaciekle pracują krótkiemi wiosłami, migającemi w powietrzu tak szybko, że oko ledwie łapie ruch okrągłych łopatek, umieszczonych na ich końcach.
Popychana 24 wiosłami, długa piroga ledwie dotyka powierzchni wody, zdaje się, że leci, zlekka tylko muskając czuby niewysokich fal. Te nowe łodzie wciskają
Strona:F. A. Ossendowski - Wśród czarnych.djvu/144
Ta strona została uwierzytelniona.