Strona:F. A. Ossendowski - Wśród czarnych.djvu/149

Ta strona została uwierzytelniona.

lem zwierząt, nieraz włazimy w największy gąszcz dżungli lub włóczymy się po nocach z naszemi lampami, marząc o wypróbowaniu polskich karabinów na lwach. Spotkanie się z niemi w gąszczu jest jednak kwestją wypadku, szczęścia oraz długiego czasu, a my mamy go coraz mniej i mniej, bo już nieraz liżą czarne niebo migotliwe, trwożne błyskawice. Świadczy to, że zbliża się okres „tornado“ — burz, a po nim — ulewny okres. Jeżeli złapie on nas daleko od portu — będziemy zmuszeni pozostać w Afryce aż do października, a to nie wchodzi wcale w moje plany.
Zresztą, doprawdy, chociaż jestem zawołanym myśliwym, nie czuję się pokrzywdzonym, mimo, że mało