pożerali prawie surowe mięso, tłuszcz i cuchnące wnętrzności hipopotamów.
My zażądaliśmy dla siebie tylko głowy i jednej nogi.
Tę ostatnią zjedliśmy tego wieczoru na kolację, a smakowała nam jak najlepiej przyrządzone nóżki cielęce, bo była miękka i delikatna.
Głowy zaś odpreparowano dla nas i wieziemy je do Polski.
Parę dni później byłem w innem miejscu rzeki Bandama, gdzie znaleźliśmy tylko jednego hipopotama.
Konan ustawił dla mnie widełki, lecz miałem niefortunny pomysł strzelać z Manlichera kal. 8 mm z lunetą. W chwili, gdy naciskałem cyngiel, jeden z murzynów zlekka mnie potrącił, kula poszła wyżej, a hipopotam zniknął w wodzie. Mój operator kinematograficzny ścigał go w pirodze i strzelał doń pięć razy, lecz tego dnia murzyni nie mieli „mięsa“, a my nie delektowaliśmy się „nóżkami“… hipopotamowemi.