Strona:F. A. Ossendowski - Wśród czarnych.djvu/261

Ta strona została uwierzytelniona.

swego życia ze starszym, znużonym już śmiertelnie podróżnikiem.
Była wierną towarzyszką i przyjaciółką do ostatniego tchnienia swego wielkiego małżonka. Cała oddana pracy i zainteresowaniom męża, lady Stanley zapomniała, że sama była wybitną kobietą, z opinją której liczyli się tacy różni ludzie jak Tennyson, Gladstone, Balfour i Millais.
W ciągu trzech ostatnich lat byłem w ożywionej korespondencji z lady Dorothy Stanley. Interesowały ją moje podróże i wypowiadane w moich książkach zdania o ludziach i ludach, o ich psychice i o politycznych zjawiskach, dzieliła się ze mną myślami swemi, a jej ostatni list, pogodny, jak słoneczny dzień jesienny, był pełen melancholji i przeczucia bliskiego zgonu, a taki silny wiarą w nieśmiertelność duszy ludzkiej.
Bardzo była zatrwożona nasza dobra, daleka przyjaciółka zamierzoną przez nas podróżą do Afryki podzwrotnikowej, dawała nam cenne rady, myślała o wszystkich szczegółach i drobiazgach.
Żegnając nas z żoną przed wyjazdem z Europy, przysłała nam na pamiątkę o sobie akwarelę własnej roboty i piękny tom „The autobiography of Henry M. Stanley, edited by his wife Dorothy Stanley“ z dedykacją dla mnie.
Z autobiografji Stanleya poznaliśmy tę piękną i szlachetną kobietę, taką drogocenną dla zamiłowanego w niebezpieczeństwach i burzach podróżnika, drogocenną — i za życia i po śmierci, gdy zapomnienie