Płomiennemi kaskadami wylewa słońce swe promienie na dżunglę, gdzie pasą się na nieznanych człowiekowi polanach antylopy i bawoły, gdzie czają się płowe lwy, płochliwe a krwiożercze lamparty i gdzie, rzadko widziany, toruje swem przedpotopowem cielskiem drogę całemu stadu olbrzymi słoń-samiec.
Z błotnistego koryta rzek wypełzają krokodyle, a nocną ciszę rozdziera najstraszliwszy na świecie ryk hipopotama, który coraz bardziej emigruje na północ i wschód, kierując się do rzeki Niger i do jej dopływów.
Znajdziemy je tam!
Zwiedziliśmy część dolnej Gwinei pomiędzy Konakrą, Forekariah i Formoriah, przepłynęliśmy znaczną część rzek Mellakore i Koja, gdzie nam bardzo dopomogli w dokonaniu tej podróży państwo Martin-Chartrie. Zawdzięczając im, ujrzeliśmy oko w oko wprost straszliwą dżunglę, przyglądaliśmy się, fotografowaliśmy i filmowaliśmy słynne „tam-tam“, czyli tańce tubylcze, wykonywane przez piękne, półnagie tancerki ze szczepu Sussu. Tańce te, odbywające się przy dźwiękach balafonów i bębnów, odznaczają się niezwykłem poczuciem rytmu, ruchami powolnemi, pełnemi zatajonego a zawsze seksualnego znaczenia, lub ruchami szalonemi, zawrotnemi, obnażającemu ciała tancerek, ciała gorące i namiętne, tak szybko dojrzewające dla miłości i tak szybko więdnące — na zawsze.
Jak już wspomniałem, nasze karabiny nie miały tam celu przed sobą, zato używał nasz kinoaparat, utrwalając różne sceny i momenty z życia i tańce Sussu.
Jednak muszę skończyć!
Strona:F. A. Ossendowski - Wśród czarnych.djvu/48
Ta strona została uwierzytelniona.