Strona:F. A. Ossendowski - Wśród czarnych.djvu/90

Ta strona została uwierzytelniona.

siatka zielnika, wchłaniając coraz to nowe okazy flory tej części kontynentu afrykańskiego.
Za rzeką Bafing znikają kamieniste odłamki skał. Gleba tu inna i inna roślinność. Lasy mimozowe różnych odmian tego drzewa, coraz częściej zjawiają się wspaniałe palmy, cieszą wzrok nagie drzewa kapokowe (Bombax), najeżone kolczastą korą i pokryte olbrzymiemi, mięsistemi i z barwy do surowego mięsa podobnemi kwiatami; nieznane nam dzikie drzewa i krzaki owocowe, olbrzymie żółte kwiaty, wyrastające wprost z ziemi, i dzika bawełna, dojrzała, pełna puszystych pęków.
Widzimy tu pola manjoku, prosa i „fonio“ (Paspalum exile), plantacje bananów, zoraną pługiem amerykańskim glebę, stada dobrego bydła, dobrobyt, spokój. W lasach murzyni nadcinają pnące się ljany (Clitandra elastica) i zbierają kosztowny obecnie kauczuk; z pól orzechów arachidowych zmykają w popłochu przed naszą karawaną stada psotnych małp i często zrywają się dropie, kuropatwy lub objedzone, ociężałe dzikie perliczki.
Mijamy wsie: Niarja, Dingiray i Tumenea. Tajemnicza Tumenea otoczona jest z jednej strony błotami, do których nie chce się zapuszczać żaden murzyn. Mają przed temi bagnami paniczny strach, gdyż mieszka w nich „straszliwy ryczący krokodyl“. Wiemy, że ten płaz jest niemową, w najgorszym razie syczy, tymczasem murzyni przysięgają na wszystkie swoje gri-gri, że mają „ryczącego“ krokodyla. Pewno jakiś samotny hipopotam obrał sobie to bagno za siedzibę,