pozbawiając go możliwości dźwignięcia się z pryczy i dręcząc nieznośnym bólem w każdym stawie.
Niezawodnie obawiał się tej strasznej chwili, bo od dwóch już lat brał ze sobą do lasu i na morze jedynego synka, Muta, chociaż chłopak mały był jeszcze i słaby. Podczas łowów leśnych i pracy na łodzi Muto zmężniał szybko, stał się zwinny i krzepki, nauczył się strzelać z karabina, a potrafiłby też w razie potrzeby rzucić do morza sieć i wyciągnąć ją, chociażby trzepotały się w niej największe ryby: siomgi[1] i sztokfisze, płynące ławicą.
Chłopak rozrósł się i spoważniał też bardzo. Niktby nie uwierzył, że ma zaledwie dwanaście lat. Wiedziała jednak o tem zbiedzona Bełut, matka Muta i to doprowadzało ją do łez i budziło w sercu męczącą troskę.
Śnieg już spadł i okrył całą ziemię. Ślady dzikich zwierząt z łatwością można było znaleźć na białych polanach w lesie i na tundrze[2]. Nastał okres łowów, należało się więc śpieszyć.
Muto wiedział, że musi zastąpić ojca i zdobyć tyle skór, ażeby rodzina nie odczuwała nędzy i mogła zapłacić podatki. Nie namyślał się nad ogromem i niebezpieczeństwem pracy, bo i tak na nicby się to nie przydało. Bez gadania i wahań przystąpił do przygotowań, uważnie słuchając rad nieruchomo leżącego na pryczy ojca. Zabrało mu to dwa dni. Zaczął od najważniejszego: opatrzył, oczyścił broń i przyrządy myśliwskie.