Strona:F. A. Ossendowski - W krainie niedźwiedzi.djvu/22

Ta strona została uwierzytelniona.



III.
SAM W KNIEI.

Na trzeci dzień łowcy rozstali się na długo.
Sajda odjechał na wschód, do lasów, gdzie przepływała rzeka Warzuga; Muto tego samego wieczora dotarł do jeziora Wyr.
Chłopak zrozumiał, dlaczego ojciec doradził mu wybrać to miejsce na łowy zimowe.
Jezioro leżało na krańcu równiny, porośniętej zaroślami brzóz, krzaków olchy i wiklin, i tylko na południowym brzegu, niby nieprzystępny mur nieznanej twierdzy, na wzgórzach widniała ciemna, gęsta puszcza.
Chłopak miał tu dwa rodzaje polowania — leśne i stepowe.
— Dobra! — mruknął do siebie Muto i popędził renifera przez zamarznięte jezioro, kierując się ku południowi. Tam bowiem radził mu ojciec założyć obozowisko łowieckie.
Po dwóch godzinach odszukał miejsce, polecane mu przez Samutana.
Był to wąwóz, pełen niespodziewanych załamań, gdzie myśliwy mógł ukryć się przed wichurą i śnieżycą.
Zatrzymawszy się tu, Muto przystąpił do budowy