zniewoliłaby mię, bym strzelił do tak pięknego i okazałego celu?
Drugą wyspę zwiedziłem zaraz po świętach wielkanocnych. Mieszkała tam rodzina kolonisty, syna powstańca polskiego, zesłanego w r. 1863 na Syberję, p. Jankowskiego. Miał on tam doskonałą kolonję, hodował rasowe i wyścigowe konie, uprawiając rolę i pracując w ogrodach warzywnych i owocowych. Miał córkę i dwóch synów.
Córka miała lat 16; była to bardzo dzielna dziewczyna. Żaden cowboy nie powstydziłby się pójść z nią w zawody. Dosiadała dzikich rumaków i chwytała na arkan konie z tabunu.
Przy nas osobiście siodłała konia, który nigdy nie zaznał popręgu, i, dosiadłszy go, pojechała na nim w pole. Powróciła po godzinie na spienionym rumaku, który szedł już pokorny i cichy.
Razem z nami przybyli synowie Jankowskiego. Byli to chłopcy zdrowi i silni, o szerokich barach i piersiach. Oczy im się śmiały wesołością i odwagą. Znać było po nich, że już mieli w swem krótkiem życiu przygody i że przed niebezpieczeństwem nie schowają się w krzaki.
Opowiadano nam o nich, że podczas napadów piratów i chunchuzów na wyspę walczyli dzielnie razem z dorosłymi i nieraz przyczynili się do odparcia napastników. Sami nic o sobie nie opowiadali, co najlepiej świadczyło nietylko o ich skromności, lecz i o wartości moralnej.
Bardzo mile spędziłem na wyspie Putiatina cały dzień, zwiedzając tabuny Jankowskiego, jego stajnie wyścigowe i pokłady doskonałej gliny porcelanowej, czyli kaolinu.
Strona:F. A. Ossendowski - W ludzkiej i leśnej kniei.djvu/130
Ta strona została uwierzytelniona.