nie doszedł i w zatoce pozostała tylko samotna osada, gdzie ludzie się spijali, zgrywali w karty, kończyli życie samobójstwem i starali się rozerwać w tak dziwny sposób, że wprost zmuszony jestem poświęcić tej sprawie osobny rozdział w swej książce.
Osada Nowokijewsk jest otoczona lasami, bardzo gęstemi wpobliżu granicy koreańskiej. Gdzie niegdzie spotykają się „fanzy“[1] myśliwych, przeważnie chińskich. Pomiędzy Władywostokiem a tą osadą kursują niewielkie statki pocztowe, przewożąc nielicznych podróżnych, ponieważ pod względem handlowym i przemysłowym ten punkt nie ma żadnego znaczenia i nikogo nie pociąga.
Jednakże w lasach, otaczających osadę, spotkać można znaczną ilość ścieżek i dziwne zabudowania. Są to ukryte w krzakach, niskie, do połowy wryte w ziemię chaty o dachach z belek, okrytych darniną i porośniętych krzakami.
Objaśniono mię, że są to „zasidki“, czyli miejsca zasadzek myśliwych na zwierzęta i ptaki. Oficer Popow, który wyjeżdżał ze mną na polowanie, mówiąc o „zasidkach“, uśmiechnął się i dorzucił:
— To są zasadzki na „białe łabędzie“. Nasi kozacy pobudowali je za dawnych czasów, ale korzystają z nich i teraz, chociaż już rzadziej!...
Nie zapytałem go wtedy o szczegóły, chociaż zadziwiło mię, dlaczego kozacy czyhają na łabędzie w lasach, zamiast czynić to gdzieś na brzegu jeziora. Ale wyjaśnienie otrzymałem w parę dni później w sposób zupełnie nieoczekiwany.
- ↑ Chaty.