Po tej wojnie nastąpiła zmiana: na wybrzeżu zaczęli działać Japończycy.
Na Dalekim Wschodzie mówiono z przekąsem:
— Święta Olga i Włodzimierz przysłali na pomoc Rosji przeciwko bolszewikom Japończyków!
Była to prawda, gdyż Japonja pozbawiona większych zasobów rudy żelaznej i potrzebująca tego surowca dla swego przemysłu i dla celów wojennych, mogła go znaleźć tylko w zatokach św. Olgi i św. Włodzimierza. Dlatego tak długo wojska japońskie i japońscy dyplomaci siedzieli we Władywostoku i Nikołajewsku na Amurze, to bijąc się z bandami czerwonych partyzantów, to prowadząc rokowania z hetmanem Siemionowem, przeciwnikiem sowietów, to znowu odbywając konferencje w Dajrenie i Czycie z dyplomatami moskiewskiego rządu komunistycznego.
Bogactwa te są niewyczerpane, a gatunek rudy — najlepszy. Przemysł metalurgiczny ma tam pole do pracy przynajmniej na 150 lat. O taki kąsek warto było walczyć, gadać i okrywać wstydem naród japoński, jak to czynił współczesny rząd w Tokio.
Podróżując po kraju Usuryjskim, zwiedzałem nietylko samotne fanzy chińskich lub rosyjskich odludków, poszukujących tajemniczego dżen-szengu i złota, lub polujących na sobole, kuny, jelenie i niedźwiedzie, lecz i większe osady, najczęściej kozaków lub chłopów ukraińskich, przesiedlonych tu z nad brzegów Dniepru lub Dniestru. Osady te, o ile są położone zdala od