Strona:F. A. Ossendowski - W ludzkiej i leśnej kniei.djvu/170

Ta strona została uwierzytelniona.

linji kolejowej, łączącej Władywostok z Chabarowskiem, przedstawiają zbiorowiska złożone z 10—50 chat, rozrzuconych zwykle na dużej przestrzeni, gdyż odległość między chatami jest znaczna.
W tych wsiach, zaprzepaszczonych w lasach i nad brzegami bystrych rzek górskich, życie płynie zupełnie inaczej, niż w miastach lub nawet w osadach, więcej zbliżonych do kolei. Jakieś dziwne prawa obyczajowe, swoista moralność i wyraźne wpływy koczowników mongolskich panują tu bez żadnych krępujących je reguł.
Na tem tle rozgrywają się nieraz życiowe dramaty, ciężkie i ponure. Byłem świadkiem jednego takiego wypadku, gdy podróżowałem konno od stacji Czernihowskiej do brzegów zatoki Tetiuche.
Ścieżka biegła przez obszary leśne i przecinała główny grzbiet Sichota-Alin. O 60 kilometrów od wybrzeża morskiego dogonił nas młody kozak. Służył on w straży pogranicznej w Mandżurji, gdzie w potyczce z chunchuzami dostał postrzał w piersi i, po wyjściu ze szpitala, otrzymał czterotygodniowy urlop do domu. Był blady i wychudzony, w szeroko rozwartych źrenicach była jakaś ciągła trwoga, miał gorączkę i pluł krwią. Nie rokował wcale długiego życia ten młody milczący kozak.
Jechał z nami parę dni i powoli stał się ze mną szczery, może dlatego, że go trochę leczyłem, dając mu chininę, a na noc, ponieważ źle sypiał — krople walerjanowe.
Opowiedział mi więc, że już od trzech lat nie był w domu, za którym tęsknił; z rozrzewnieniem w głosie wspominał o swej malowniczej wiosce, położonej wśród starych dębów, na brzegu rzeki, bystrej i głębo-