Strona:F. A. Ossendowski - W ludzkiej i leśnej kniei.djvu/188

Ta strona została uwierzytelniona.

ściu. Narobił mi jednak kłopotu, gdyż dalej jechałem z wynajętym dla mnie przez policję wieśniakiem-Ukraińcem, głupim i leniwym, który ciągle mylił drogę, bał się starych dębów dziuplastych, ponieważ w nich, jak twierdził, miały siedzibę zielone biesy leśne. Ale zato w sposób, zupełnie dla mnie niezrozumiały po kilka razy na dzień bywał pijany, poczem nic już nie rozumiał i śmiał się bezczelnie, jak idjota. A nazywał się... Orzeł!
W owej tajdze Bikińskiej panuje nad wszystkiem złoto. Opowiadają baśni o nieistniejących bogatych żyłach złota w masywach grzbietów górskich, w łożyskach głębokich i wartkich rzek, jak Chor i Iman, z ust do ust przechodzą opowieści o zbrodniach, dokonanych w tych lasach i o straszliwych przygodach prospektorów. Istotnie, sporo krzyżów spotkałem w miejscowościach zupełnie odludnych, a przecież wiem, że Sybirak stawia krzyż nad znalezionemi i przez siebie zakopanemi zwłokami zamordowanych, zmarzniętych lub rozszarpanych przez zwierzęta ludzi. W imię metalu Żółtego Djabła, jak nazywają złoto Koreańczycy, dzieją się w tajdze Ussuryjskiej rzeczy straszne i krwawe, dokonywają czyny bohaterskie, pełne odwagi, siły woli lub bezprawia, lecz Żółty Djabeł triumfuje zawsze i prowadzi ludzi, omamionych blaskiem złota, do zguby i zbrodni.




ROZDZIAŁ XI.
TCHNIENIA PRASTARYCH CZASÓW.

Tu, w tej kniei bezbrzeżnej i jeszcze dziewiczej, gdzie tylko zrzadka spotkać można białego człowieka,