— Zapłaćcie mi 25 rubli, to oddam wam tę tablicę — zaproponował nieśmiało, uśmiechając się Chińczyk.
Kupiłem ów dziwny przedmiot. Później we Władywostoku obejrzał go pewien bogaty kupiec chiński i oznajmił, że są to zwykłe mosiężne tablice, które umieszcza się na trumnach Mongołów — Ordosów wraz z zaklęciem, na nich wyrytem. Spytał, ile kosztowała, a dowiedziawszy się ceny, wypłacił mi ją zaraz. Zostawiłem sobie tylko mały kawałek, który długo przechowywałem. Będąc już w Piotrogrodzie, zrobiłem z niego brelok do zegarka, a kiedyś, spotkawszy w pewnem towarzystwie znanego orjentalistę, akademika Radloffa, pokazałem mu ten mosiężny kawałek z cudacznemi znakami i opowiedziałem o jego pochodzeniu. Bardzo się nim zainteresował, wziął go ode mnie i po paru dniach zatelefonował mi, że jest to staro-mongolski napis, który brzmi tak:
„Wielkiemu wojownikowi, który...“
Dalszy tekst pozostał na reszcie tablicy, odprzedanej przeze mnie Chińczykowi.
Radloff twierdził, że tablica z pewnością jest złota. Jubiler zaś, do którego odniosłem swój brelok, zbadał metal i orzekł, że jest to mieszanina złota i platyny.
Dowiedziałem się więc, niestety za późno, że Chińczyk zabrał mi przynajmniej dwa funty złota i platyny, historję zaś pozbawił bardzo cennego dla badaczy materjału naukowego.
Wtedy nie przywiązywałem zbyt wielkiej wagi do tego czynu chytrego a niesumiennego syna Państwa Nieba. Ale obecnie, gdy los i dzieje naszej epoki rzucały mną od Kwen-Łunia do Sajanów i od Dżungarji do Oceanu Spokojnego, gdzie działał ów „wielki wo-
Strona:F. A. Ossendowski - W ludzkiej i leśnej kniei.djvu/214
Ta strona została uwierzytelniona.