i spostrzegli jakąś głowę, która natychmiast znikła w wysokiej trawie.
Poszliśmy w tę stronę i znaleźliśmy zaczajoną tu malutką, bardzo przystojną Tatarkę. Gdyśmy się do niej zbliżyli, rozpłakała się. Długo nie mogliśmy jej uspokoić. Nareszcie dała się namówić i poszła z nami do naszego ogniska. Tu, pijąc herbatę i gryząc cukier, opowiedziała historję smutną, lecz, niestety, zwykłą w Azji, z wyjątkiem Mongolji.
Miała 14 lat, i rodzice już ją wydali za mąż za dość starego, lecz bogatego Tatara, który posiadał, oprócz niej, sześć żon.
Ponieważ pochodziła z ubogiej i niewpływowej rodziny, inne żony obchodziły się z nią nielitościwie i pogardliwie. Często ją biły, wyrywały jej włosy, szczypały i drapały jej miłą, świeżą twarzyczkę.
Opowiadając o swoim smutnym losie, nieszczęśliwa kobieta głośno łkała.
— Po co tu przyszłaś? — zapytaliśmy.
— Uciekłam z koczowiska męża mego, aby już nigdy do niego nie powrócić — odparła, szlochając.
— Cóż chciałaś dalej czynić?...
— Przyszłam tu, żeby się utopić w Sziro! — zawołała w namiętnej rozpaczy. — Poniewierana za życia kobieta, gdy się utopi w tem jeziorze, staje się godną łaski Allacha... Na dnie jeziora leżą stosy kości takich męczennic, jak ja...
Byliśmy wtedy młodzi i wrażliwi, a więc innemi już oczyma patrzyliśmy na ciężkie, słone fale Sziro, które w swej prawie kilometrowej otchłani przechowywało kości bezbronnych, uciemiężonych kobiet, szukających dla siebie w umierającem jeziorze ukojenia i spokoju wiecznego.
Strona:F. A. Ossendowski - W ludzkiej i leśnej kniei.djvu/22
Ta strona została uwierzytelniona.