Strona:F. A. Ossendowski - W ludzkiej i leśnej kniei.djvu/223

Ta strona została uwierzytelniona.

Prawie przez dwa lata bracia prowadzili tu swe operacje, nawiązali stosunki z tubylcami, hodowcami reniferów i myśliwymi, zebrali znaczną ilość skór, tłuszczu wielorybiego, kłów morsów, futer, kupionych od tubylców i, dowiedziawszy się, że w Pietropawłowsku i w Markowie na Kamczatce można sprzedać te towary, ruszyli na północ, gdzie też znaleźli doskonały rynek zbytu.
Chudziakow opowiadał mi, że już powzięli byli zamiar osiedlenia się na Kamczatce, żeby oddać się przemysłowi myśliwskiemu na wyspach Szantarskich i na morzu Ochockiem, gdy naraz usłyszeli o istnieniu wpobliżu północno-wschodniego brzegu Kamczatki, na morzu Berynga, wysp Komandorskich, gdzie, jak ich poinformowano, mają siedzibę foki z gatunku najmniejszych, zwanych po angielsku „Seal“, dostarczające bardzo drogich futer, wysoko cenionych na rynkach Anglji i Ameryki.
— Postanowiliśmy dotrzeć na naszych żaglowcach do wysp Komandorskich i zapolować na foki, których ilość, podług opowiadań kamczadałów i kupców-przemytników, była wprost nie do opisania. Uprzedzono nas jednak, że wpobliżu tych wysp stale kręcą się niewielkie żaglowce japońskie, a nawet kanadyjskie, które starają się odnaleźć miejsce pobytu fok. Przygotowaliśmy się więc do tej wyprawy należycie. Mieliśmy nawet na jednym żaglowcu małą armatkę, kupioną w Markowie.
— Płynęliśmy dość szczęśliwie, ale gdyśmy się już zbliżali do celu wyprawy, dogonił nas rosyjski statek wojenny, dążący do wysp Komandorskich, na które napadli piraci japońscy i założyli tam swą osadę.