Strona:F. A. Ossendowski - W ludzkiej i leśnej kniei.djvu/333

Ta strona została uwierzytelniona.

— Taka jestem szczęśliwa! — wołała Bibi, skacząc, jak koza. — Weźmiesz mię ze sobą do dużego miasta? Będę twoją hanum?
Boże Wielki! Proroku Mahomecie! Znowu pytania!...
Milczałem, a „hanum“, już zupełnie uspokojona, jęła mi opowiadać:
— Wymówić się od dziewczyny, którą dają, jako „hanum“, znaczy to samo, co skazać ją na śmierć, bo nikt jej więcej nie poślubi i będzie ona zmuszona zabić się, ratując się przed drwinami i pogardą. U kirgizów tak się dzieje od pradziadów! Wtedy tylko hańba nie spada na głowę niedoszłej „hanum“, gdy mężczyzna odejdzie, a oczy porzuconej dziewczyny nie zobaczą go w chwili, gdy koń lub wóz ruszy. Wtedy dziewczyna rozplata warkocze, i chodzi tak przez trzy dni, a później wyrywa cztery włosy i rzuca je w tę stronę, w którą odjechał mężczyzna. Z włosami wraz znikną i wspomnienia o nim, i „hanum“ staje się zwykłą dziewczyną i może być oddana innemu.
Już widać było dym naszego obozu. Przyśpieszyłem kroku, aby uniknąć dalszej rozmowy, a szczególniej pytań.
— Odjechać tak, aby oczy Bibi mię nie widziały w chwili odjazdu! Ta myśl mię nie porzucała. Ale jak to uczynić? W stepie wszędzie dojrzą mię bystre oczy Bibi-Ajne i Sulimana. A nie chciałem, by dziewczynę spotkało co złego z mej przyczyny, jeżeli jej nie przyjmę.
A więc uciekać, uciekać!
Myśl ta stała się moją manją. Zapewne marszałkowie Pershing i Foch nie myśleli o strategji więcej i uporczywiej przed walnemi bitwami z Niemcami, niż ja przed ucieczką od ślicznej, jak wiosna, i śmiałej,