szkodliwi i niebezpieczni dla nowych „komunistycznych carów“ rosyjskich, przeto owi katorżnicy-oprawcy, dawne ofiary skrwawionych ław i prętów sachalińskich, w stokroć krwawszy sposób zastosowali do inteligencji system karny i poprawczy dobrze znanych sobie więzieni w Due, Aleksandrowsku i Onorze. Stąd wydobyły się krwawe opary i najstraszliwsze w dziejach ludzkości opowieści, które się zrodziły w mrocznych lochach sowieckich sądów i „Czeka“.
Historja się powtarza. Zbrodnia zaś zawsze sama znajdzie dla siebie sąd i kaźń.
Tak się stało i tak się dzieje w Rosji sowieckiej.
Przybyłem na Sachalin dla badań geologiczno-chemicznych, w lecie na statku „Aleut“. Z wielką trudnością odstawiono mię łodzią do brzegu przed osadą Due. Spotkali mię tu miejscowi lekarze, którzy, jako bardziej inteligentni, dostali rozkaz telegraficzny od generał-gubernatora, aby się mną zaopiekować.
Zamieszkałem u jednego z nich. Podczas śniadania przyszedł żołnierz i wezwał doktora do biura. Mój gospodarz wrócił za pół godziny i, przepraszając mię, zabrał się najspokojniej do jedzenia. Zapytany przez żonę, o co chodziło, nie zdradzając absolutnie żadnego wzruszenia, odpowiedział pomiędzy łykiem wódki a przekąską:
— Zasiekli prętami jakiegoś starego aresztanta, no i wezwali mnie, lecz mogłem tylko stwierdzić śmierć!