ciwy, usłużny, grzeczny i nadzwyczajnie silny, a przytem bardzo pożyteczny w warunkach podróży przez dziki Sachalin.
Moja droga biegła prawie środkiem wyspy. Mówię droga, gdyż rzeczywiście ona istniała. Władze, posługując się bezpłatną pracą więźniów, wycięły las z południa na północ pasmem, szerokiem na jakie pięć metrów, przez małe rzeczułki i potoki przerzuciły liczne mostki drewniane, na błotach w nizinach urządziły przejścia, wrzuciwszy w trzęsawisko stosy zrąbanych drzew i kamieni.
Komu ta droga była potrzebna?
Nikomu, oprócz urzędników, którzy posyłali nią żołnierzy w pogoń za zbiegami, dążącymi zwykle przez knieję ze strony zachodniej do pewnych punktów, skąd najłatwiej było dotrzeć przez cieśninę do kontynentu. Żołnierze, jadąc tą drogą, wyprzedzali zbiegów, urządzali zasadzki i chwytali aresztantów, uciekających z wyspy, wlokąc ich potem zpowrotem; do więzienia i na ławę do rąk kata.
Punktem, do którego dążyli zbiegowie, była mała osada Pogibi, na zachodnim brzegu wyspy, zaledwie o 50 kilometrów oddalona od kontynentu.
Przedostawszy się przez cieśninę Tatarską, zbieg mógł się ukryć w gęstej tajdze kraju Amurskiego i powoli posuwać w stronę miasta Nikołajewska, którego przedmieścia były zaludnione przez różne elementy awanturnicze, chętnie ukrywające przybyszów o ciemnej i krwawej przeszłości i nawet się posiłkujące nimi w pewnych wypadkach. Sama osada Pogibi, czyli inaczej „miejsce zguby“, była zaludniona przez wychodźców z przedmieścia Nikołajewska, trudniących się rybołówstwem, kontrabandą, oraz urządzaniem za grubą
Strona:F. A. Ossendowski - W ludzkiej i leśnej kniei.djvu/346
Ta strona została uwierzytelniona.