ponure odrętwienie i niechęć do ludzi i... do samych siebie...
Trufanow przerwał i długo w milczeniu palił papierosa, skręconego z kawałka starego dziennika. Potem wrzucił niedopałek w jezioro i, splunąwszy, ciągnął dalej.
— Długa zima syberyjska, psia krew, długa i nie matka to, ale macocha zła...! Zbrakło nam znowu pożywienia, a iść nie mogliśmy, bo spadł głęboki śnieg. Znowu głód i chłód ścinał krew w żyłach i zapalał zielone i czerwone ogniki w oczach. Serce to biło jak młotem, to znowu zapadało w jakąś otchłań bez dźwięku i ruchu. A myśl, już raz struta, pracowała i podszeptywała każdemu z nas zosobna:
„Trzymaj się i czekaj, aż umrze słabszy od ciebie“.
— Ja i stary Tatarzyn, Jusuf, doczekaliśmy się. Jednego dnia umarło dwóch naszych towarzyszy. Załatwiliśmy się z nimi prędko i gładko. Jeden był tłuściejszy i większy, drugi chudy i mały. Urządziliśmy loterję. Ja wygrałem dużego... Znowu ciągnęły się dni w sytości... Wystarczyło nam trupów aż do wiosny, gdy mogliśmy rozpocząć przerwaną podróż.
— Miałem jeszcze w zanadrzu spory kawał zmarzniętego mięsa ludzkiego, gdy podszedł do mnie Jusuf i rzekł:
— „Podziel się ze mną, bom głodny!“
— „Nie podzielę się, bo w takim razie jutro i ja byłbym głodny“ — odparłem.
— Odszedł, nic nie powiedziawszy, a ja postanowiłem jeść mięso potrochu, aby nie pozostać całkowicie bez pokarmu do chwili, gdy z głodu zemrze mój ostatni towarzysz, Tatar.
— Jednakże tej nocy przekonałem się, że moje nadzieje mogą pozostać płonne... Obudził mię przed
Strona:F. A. Ossendowski - W ludzkiej i leśnej kniei.djvu/35
Ta strona została uwierzytelniona.