Strona:F. A. Ossendowski - W ludzkiej i leśnej kniei.djvu/352

Ta strona została uwierzytelniona.

ków powiązanych z sobą w jeden długi drąg i tworzących fantastycznie długą lancę, płynącą po wodzie z ostrzem harpuna, zwróconem naprzód. Ajnos płynie czółnem ku leżącym na lodowych polach fokom i morsom i wbija w nie ostrze. Zwierzę daje nurka i ciągnie za sobą drąg i sznur, do niego uwiązany. Po pewnym jednak czasie śmiertelnie zmęczone wypływa na powierzchnię, gdzie je dobijają, harpun zaś nie pozwala foce zatonąć.
Nie można sobie wyobrazić rybaków lepszych od Ajnosów. Zdaje się, że ich tajemnicze czarne oczy przebijają głębię morską i widzą stada ryb, płynących w określonym kierunku. Pływałem z Ajnosami po morzu Ochockiem i podziwiałem ich rybackie zdolności. Znają oni morze, jak własną kieszeń, i nic ich nie może omylić. Najdrobniejsze oznaki, jak kolor wody, zjawienie się pływających wodorostów, zwierzątek morskich, a nawet kształt fal przemawia do Ajnosa-rybaka, jak księga otwarta.
Goniąc stada wielorybów, Ajnosi zapuszczają się daleko w morze i nieraz giną w czasie szalonych burz, jakie nawiedzają zawsze jednakowo ponure murze ochockie. Nieraz na łodzi Ajnosów znalazł bezpieczne schronienie uciekający więzień sachaliński i razem z nimi, pracując jak robotnik, odbywał podróż aż na wyspy Szantarskie, skąd różnemi a zawsze awanturniczemi sposobami przedzierał się na kontynent, aby wpaść do morza ludzkiego w miastach, jak wpada kropla deszczu do oceanu.
Spokojni, gościnni i zawsze pogodni Ajnosi są jednak nader odważni i wytrzymali na wszelkie trudy i najcięższe przygody, jakich im nie szczędzi morze i surowa ich wyspa.