Strona:F. A. Ossendowski - W ludzkiej i leśnej kniei.djvu/380

Ta strona została uwierzytelniona.

więzienia. Uciekłem, dotarłem do Kuźniecka, skąd pochodzę, zawołałem bandę zbójów i zacząłem ścigać urzędników rządu, który zmiłował się nad moimi wrogami. Dałem się im we znaki! Oho! A później bolszewicy pozabijali wszystkich tych urzędników. Myślałem, że przyszli nareszcie do władzy ludzie, uczciwi i sprawiedliwi, i poszedłem z nimi. Ale wkrótce przekonałem się, że ci, co byli aresztantami w Onorze, są teraz komisarzami; wtedy zacząłem się bić z bolszewikami. To — cała moja historja! Inaczej nie mogę, ponieważ dopóty, dopóki pozostanie przy życiu chociaż jeden z dawnych aresztantów więzienia w Onorze, nie zaznam spokoju. Nie zaznam!
Mówiąc to, z rozmachem uderzył pięścią w stół.
Dzięki Bołotowowi spokojnie przejechałem przez strefę jego wpływów i byłem z pewnością jedynym podróżnikiem, który bez żadnego szwanku przebył tę miejscowość.
Tak niespodziewanie przydało mi się spotkanie z „Mścicielem“ w tajdze Sachalińskiej, na ścieżce pomiędzy Pogibi a brzegiem morza Ochockiego.
Dziwne bywają spotkania na kuli ziemskiej i tajemnicze ich skutki.




ROZDZIAŁ VI.
CZARNY MNICH.

Po spotkaniu się z Bołotowem, owym tragicznym „Mścicielem“ za krew syna, bez szczególnych przygód dotarłem do przylądku Marji, położonego na morzu Ochockiem. Cała północna część wyspy była zupełnie niezaludniona, gdyż dwie drobne osady: Motnar i Pil-