Strona:F. A. Ossendowski - W ludzkiej i leśnej kniei.djvu/388

Ta strona została uwierzytelniona.

oddźwięk, wspomnienie, wstyd, zgryzotę. W mojem życiu przeszedłem wszystkie etapy męki: miałem duszę czystą, miałem i czarną, nie miałem wreszcie żadnej, gdyż nie czułem ani tęsknoty, ani radości... Ostatecznie wszystko się przekształca w coś innego... w coś, co powołało mię do życia dla innych. Szukałem drogi do takiego życia, lecz nie znajdowałem jej w miastach, w ośrodkach kulturalnych. Wysoka sfera, z której pochodzę, wytwarzała szereg przeszkód dla moich nowych upodobań... Wstąpiłem do klasztoru, najsurowszego w całej Rosji; szybko swoją gorliwością i pokorą doszedłem do wysokich godności, lecz zrozumiałem, że klasztor nie da mi ukojenia. Wtedy nałożyłem na siebie włosiennicę i „werigi“ i jeździłem z miejsca na miejsce, szukając pola dla swego popędu do służenia bliźnim. Zabrnąłem na Sachalin. Zobaczyłem tę otchłań męki niewysłowionej, to piekło, gdzie płoną ciała i dusze żywych ludzi; zrozumiałem, że łatwo na tem tle uczynić dowolny rysunek. Zacząłem pracować w tym kierunku, lecz poglądy władz uniemożliwiły moje zadanie. Porzuciłem więzienia i osady wygnańców i przeniosłem się tu, na północ, gdzie krzewiłem chrześcijaństwo śród tubylców i gdzie walczyłem długo z przywożoną tu przez Rosjan i cudzoziemców zarazą pijaństwa, rozpusty i hazardu, lecząc ciała i dusze.
Westchnął głęboko i głosem cichym dodał:
— Mówię, jakbym się chwalił... Ale to nie jest przechwałka. Mówię, jak na spowiedzi, gdyż dochodzę już do kresu swego życia. Czuję to wyraźnie. Powiem więcej: myślę, że teraz powróciłem z ostatniej podróży na morzu, które tak dawno widzi mię pośród swych fal.
Starałem się przeczyć, ale widząc, że to nie wywiera żadnego skutku, spytałem: