Strona:F. A. Ossendowski - W ludzkiej i leśnej kniei.djvu/53

Ta strona została uwierzytelniona.

Anglik. Był to sławny i zapalony myśliwy. Przyjechał, aby zapolować w lasach, rosnących na brzegu It-Kula. Po obiedzie poszliśmy z nim we dwóch w stronę lasu, położonego na stokach zachodnich.
Nie zdążyliśmy wejść w gęste krzaki, stanowiące początek lasu, gdy wyskoczyły trzy sarny i jeden rogacz. Strzeliłem pierwszy grubemi lotkami z mego Lepage’a i śmiertelnie zraniłem sarnę. Upadła i dopiero, gdy zacząłem zbliżać się do niej, popełzła na przednich nogach, gdyż tylne miała poranione. Dogoniłem ją jednak i uderzyłem nożem w to miejsce, gdzie szyja przechodzi w pierś. Miałem piękne trofeum.
Peacock strzelił do rogacza z karabinu Henela z lunetą. Strzelał z odległości 200 kroków i przeszył go na wylot, przebiwszy serce. Wypatroszywszy naszą zdobycz, z trudnością dowlekliśmy ją do ogniska, przy którem przygotowaliśmy na kolację wyborny „szaszłyk“. Jest to kaukaska potrawa, przyrządzenie której nie wymaga bynajmniej zdolności kulinarnych. Mięso kraje się na niewielkie kawałki, nadziewa na pręt i piecze na gorących węglach. Przyrządzone w ten sposób, jest nadzwyczaj aromatyczne i smaczne.
Nazajutrz o świcie wyszliśmy na polowanie. Wdrapaliśmy się na góry i weszli do malowniczego lasu o charakterze alpejskim. Ogromne sosny wyrastały wprost z bujnej trawy. Nie było żadnego krzaku dokoła i cały las przypominał dobrze utrzymany park angielski.
— Trzymaj się pan ostro! — szepnął Peacock. — Zaraz się zacznie!
Jakgdyby w odpowiedzi na to ostrzeżenie, z trawy poderwał się z łopotem skrzydeł olbrzymi, czarny głuszec, ale nie zdążył jeszcze dolecieć do wierzchołków drzew, gdy zagrzmiał strzał Peacock’a, po któ-