oblizuj się, jak kot na szperki! Stachu, uważaj na jajka, gdy je rozbijasz, a nie przyglądaj się łakomie wędzonce, bo i tak jej nie dostaniesz! Wasylu, rąbcie te gałęzie drobniej, aby dymu mniej było i nie zerkajcie, przyjacielu, ku patelni! Cóż to za żarłoki i łakomczuchy z was?! Mam ja z wami kłopot! Nakarmić taką ciągle głodną bandę! No! — dość tego! Skoczcie teraz umyć się i powracajcie rychło. Dam sobie teraz radę bez was.
Wasyl, ścigając się z chłopakami, zbiegał ze stromego zbocza pagórka i mówił zdyszanym głosem:
— Szybko biegacie, tak szybko, że zająca chyba dogonić możecie!
— A no, jak sport — to sport! — odpowiedzieli mu obaj, jeszcze przyspieszając biegu i opędzając się skaczącemu na nich i piszczącemu z uciechy Burkowi.
Znikli w zaroślach wiklinowych, a plusk wody, głośny śmiech i prychanie, które rozległy się po chwili, świadczyły o tem, że całe bractwo zażywało kąpieli porannej.
Strona:F. A. Ossendowski - W polskiej dżungli.djvu/12
Ta strona została uwierzytelniona.