Strona:F. A. Ossendowski - W polskiej dżungli.djvu/183

Ta strona została uwierzytelniona.



Rozdział XX.
ŻEREMIA BOBROWE.

Leśniczy, podziękowawszy Stachowi za zatrzymanie kłusownika i odebranie mu bobra, spojrzał groźnie na drżącego Poleszuka i powiedział:
— Sporządzę na was protokół i prześlę papier do policji. Ona się z wami załatwi...
Stach, posłyszawszy to, szepnął do Garzyckiego:
— Panie leśniczy, proszę o chwilkę rozmowy!
Opowiedziawszy mu o zajściu z więźniem, prosił pana Antoniego o wyrozumiałość dla ciemnego wieśniaka. Garzycki nic mu nie odpowiedział, ale, zwróciwszy się do chłopa, spytał go:
— Macie konie i wóz?
— Mam dwie szkapy i „telegę“[1], panie leśniczy... — zawołał skwapliwie.
— Tedy sam wyznaczam wam karę! — oznajmił leśniczy. — Razem z Sewerukiem stawicie się u mnie na karną robotę z końmi i wozem. Będziecie przez dwa tygodnie wywozili sągi do Telechan, ale ani dnia zwłoki, bo inaczej...

Pan Garzycki zacisnął zęby i tupnął nogą. Chłop przeżegnał się trzykrotnie i, bijąc się w piersi, przysięgał, że przyjedzie nawet o dzień wcześniej i Seweruka przywiezie.

  1. Poleska (właściwie rosyjska) nazwa wozu włościańskiego.