Żabski, urodzony na Polesiu, kochał ten leśno-bagienny kraj i chciałby wszystko pokazać Olkowi, wyjaśnić liczne potrzeby i pragnienia Polesia i wzbudzić w nim miłość dla tego tak osobliwego kraju — niepodobnego do reszty Polski.
Przez kilka dni obwoził go po wschodniem Polesiu.
Podróżnicy, spędziwszy jedną noc w karczmie, stojącej koło przewozu przez Horyń, jechali dalej doliną tej rzeki.
Żabski pokazywał chłopakowi piękne bory, ciągnące się po obu brzegach.
Proste, jak kolumny świątyni, gładkie, ogromnej wysokości sosny wzbudzały zachwyt w Olku. Żałował, że nie ma przy sobie Gruszczyńskiego, który dopiero szalałby tu ze swoim kodakiem!
Leśniczy objaśnił Olka, że są to, bodaj, najlepsze na Polesiu bory sosnowe, gdyż gatunek dostarczonego przez nie drzewa uważany jest za najwyższy.
Następny nocleg mieli w domu kolegi Żabskiego, leśniczego w ordynacji Dawidgródeckiej.
Nazajutrz przed zachodem słońca zajechali przed schludny domek łowiecki, zbudowany nad brzegiem rzeki Lwy.
Przyjął ich niemłody już, poważny pan — słynny