brzegiem Lwy. Olek co chwila pokrzykiwał, pokazując leśniczemu wspaniałe okazy drzew.
— W puszczy pomiędzy Lwą, a Stwihą olszyny dochodzą do 28 metrów wysokości, — objaśniał Żabski. — Stare, mające po sto dziesięć lat drzewa są zupełnie zdrowe i mocne. Nadają się one znakomicie do wyrobu fornierów, gdyż drewno mają ciemne, ciężkie i jędrne. Ale nietylko to stanowi bogactwo puszczy. Sama natura urządziła tu prawdziwe muzeum i złożyła w niem całe piękno i bogactwo Polesia. Widzimy więc tak, bardzo swojską Polesiu puszczę olchową, bagna, torfowiska, ostrowy, dwa jeziora, które powoli zamieniają się w torfowiska, wreszcie mamy tu... bezludzie! Człowiek nigdy nie dążył na te bagna i do olszyńców ciemnych, gdyż nie znalazłby tu dobrej dla rolnictwa gleby. Zawładnęły więc tą częścią Polesia puszcza, zwierzęta i ptactwo...
— Prawdziwy Park Narodowy, jak w Białowieży lub słynny Yellowstone — w Stanach Zjednoczonych! — wtrącił Olek.
— Właśnie! Właśnie! — zapalając się, mówił Żabski. — Tę część należałoby zmienić na Polski Park Narodowy! Polesie w niedalekiej już przyszłości, gdy nasi inżynierowie potną kraj kanałami i osuszą go, straci swój urok dzikiej, pierwotnej natury. Uczeni zoologowie i botanicy będą tu mieli niezastąpioną pracownię, gdzie przed ich oczami będzie płynąć naturalne życie roślin i zwierząt, wrzeć nieustająca walka o był i sposobem naturalnym rozwiązywać się będą zagadnienia życia i współżycia drzew, krzewów, ptaków, owadów i zwierząt! Inni, jak geografowie i geologowie, ujrzą tu znów ziemię, która, ukształtowawszy się przed dziesiątkami tysięcy lat, trwa w formie pierwotnej, i będą mieli żywy wzór dla porównań teraźniejszości z zamierzchłą przeszłością naszej planety. My leśnicy przyglądać się będziemy walce lasu z wrogiemi mu siłami — martwemi i żywemi i uczyć się, jak w tej walce może pomóc człowiek. Z Parku tego
Strona:F. A. Ossendowski - W polskiej dżungli.djvu/218
Ta strona została uwierzytelniona.