W pośpiechu jął wypuszczać linkę z rolki. Wyprężyła się jak struna i cięła powierzchnię jezora. Młody rybak, wykręciwszy jeszcze kilka metrów linki ze zwijadła, szarpnął ją nagle i puścił wolno.
— Jest! — zawołał radosnym głosem. — Coś połknęło hak i nie ujdzie już naszych rąk, chyba, że zerwie sznurek...
Tymczasem owe „coś“ zakreśliwszy szerokie koło pod wodą, jęło holować kajak na środek jeziora.
— Wiosłuj, wiosłuj ile pary w garści! — krzyknął Olek i odetchnął z ulgą, spostrzegłszy, że linka odprężyła się znacznie. Nie trwało to długo, bo ryba, nie wypływając na powierzchnię wody, zaczęła się miotać w różne strony, zmuszając Jurka do ciągłych obrotów i zmiany kierunku. Pływali od jednego brzegu do drugiego, a Olek, to luzując linkę, to podciągając ją, nużył tem schwytaną rybę, aż wreszcie wyczerpana ukazała prawie czarny, szeroki grzbiet i, plusnąwszy ogonem, poszła na głębinę.
— Jakąż to zahaczyłeś rybę? — spytał cicho Jurek.
— Nie wiem jeszcze... — syknął chłopak z przejęciem, — ale spora, bo spora!
Ryba coraz częściej wypływała na powierzchnię i już słabiej ciągnęła linkę. Zato rybak stał się śmielszy i zmusił wkońcu zdobycz swoją do podpłynięcia bliżej do kajaku. Podciągnąwszy ją wyżej, zajrzał w toń i krzyknął do Jurka.
— Szczupak, olbrzymi szczupak! Wiosłuj ku trzcinom!...
Olek, manewrując linką i pomagając sobie bosakiem, zapędził szczupaka w trzciny, gdzie ryba nie mogła już się miotać swobodnie.
Chłopcy wciągnęli swoją zdobycz do kajaku. Szczupak na półtora metra długi ważył około 20 kilogramów. Był to stary okaz, o prawie czarnym karku i szerokim łbie, okrytym wodorostami.
Strona:F. A. Ossendowski - W polskiej dżungli.djvu/44
Ta strona została uwierzytelniona.