Strona:F. A. Ossendowski - W polskiej dżungli.djvu/83

Ta strona została uwierzytelniona.

stko jest w porządku. Nie chciał, aby siostra pomyślała, że chłopaki nie umieją podtrzymywać porządku i czystości. Miał zamiar nawet pójść po świeże kwiaty, lecz w porę przypomniał sobie, że zwiędłyby do jutra.
— Zdążę zrobić to rano, przed przyjazdem Maryni, bo przecież pisze, że przyjadą na Czerwiszcze przed obiadem!
Na myśl o prędkim już powrocie siostry i przyjaciela uśmiechnął się z zadowoleniem.
Obejrzał się, posłyszawszy plusk wody na jeziorze. To Olek, siedząc w kajaku, odbijał już od brzegu.
Nazajutrz trochę przed południem ujrzeli chłopcy na drodze szybko toczącą się karetę i pobiegli naprzeciw przybywających. Po serdecznem powitaniu wszyscy zasiedli do stołu, zaprosiwszy też furmana, który nie mógł wyjść z podziwu nad czystością, panującą w kureniach.
— Czary jakieś, czy co? — pytał, kręcąc głową.
Wasyl i Olek wystąpili z wspaniałym obiadem. Podano znakomity barszcz z konserw, okraszony kiełbaskami, gotowane liny z masłem i jajkami, i — pieczonego na rożnie węgorza. Była też i zielona sałata ze świeżego szczawiu i herbata z konfiturą morelową i biszkoptami.
Marynia opowiadała, że Stach Wyzbicki przez dwa dni gorączkował, bo rana, zadana pazurami rysia, choć zszyta przez lekarza, wciąż się jeszcze ropiła. Zmuszono Stacha, aby pokazał swoje blizny, czerwone jeszcze i zlekka obrzękłe.
Podczas obiadu zapadła nagle decyzja, aby pojechać całem towarzystwem do dworu, złożyć wizytę i podziękować uprzejmie administratorowi za pomoc i opiekę nad przyjacielem.
Cała czwórka wyruszyła w drogę.
Administrator, starszy już, inteligentny i dobrze wychowany pan Juljusz Kępski, szczerze ucieszył się, ujrzawszy młodych gości. Zaprosił ich do dworu i w oczekiwaniu przyrządzanego podwieczorku, opowiadał im